Nie żyje producent „Duchów Goi”
Nowy rok przywitał nas smutną wiadomością dla kultury. Zmarł człowiek, który stanowił fundamentalną część świata filmu. Chodzi o wielkiego producenta, Saula Zaentza – człowieka, który stoi za takimi klasykami jak „Lot nad kukułczym gniazdem” czy „Angielski Pacjent”.
Saul Zaentz być może nie wyprodukował zbyt wielu filmów, ale w jego wypadku najlepiej sprawdza się stwierdzenie, że liczy się jakość, a nie ilość. Praktycznie każdy obraz, za którym stoi, nosi miano perły kinematografii. Jeśli nie wierzycie mi, niech fakty powiedzą same za siebie – mężczyzna ma na swoim koncie trzy Oscary i wiele wyróżnień. Wszyscy szanujący się kinomani powinni podziękować Ameryce za pana Zaentza.
Ostatnim filmem, przy którym pracował, były „Duchy Goi” ze znakomitą rolą Javiera Bardema. Po znakomitym „Amadeuszu” nikt nie miał wątpliwości, że Zaentz umie dobrać ekipę i zaangażować się w produkcję, która tchnie w stricte historyczną historię, wielkie emocje. Podobnie jak w opowieści o wielkim kompozytorze, tło faktograficzne jest w „Duchach Goi” jedynie podłożem, pretekstem do skupienia się na wyjaśnianiu uniwersalnych wartości. Chociaż kostiumy i scenografia jest odwzorowana z należeytą starannością, nie chodzi tu o wierne ukazanie Hiszpanii podbitej przez Napoleona Ważne są ponadczasowe kwestie zdrady, kłamstwa i hipokryzji.
Piękna Inés, córka zamożnego madryckiego kupca, zostaje postawiona przed trybunałem Świętej Inkwizycji. Zrozpaczony ojciec prosi o pomoc swojego przyjaciela, malarza Francisco Goyę, który z wielkim upodobaniem malował niegdyś podobizny dziewczyny. Goya liczy na to, że w interwencji weźmie udział jeden z wysoki dostojnik kościelny, z którym robi interesy. Cała intryga, gra w kuluarach rozgrywa się na tle wojny domowej we Francji i ekspansjonistycznych upodobań Napoleona.
Saul Zaentz zmarł w wieku 92 lat w swoim domu w San Francisco. Jako powód podaje się powikłania związane z chorobą Alzheimera, z którą producent zmagał się od wielu lat.
Katarzyna Mierzejewska