„Daję z siebie 120%”
Anna Korcz szerszej publiczności znana jest z serialu „Na Wspólnej”. Mało, kto wie,że aktorka prężnie działa w teatrze, a 17.02 miała miejsce premiera spektaklu „Klimakterium 2, czyli menopauzy szał”, w której występuje. Sztuka cieszy się ogromnym powodzeniem, a piękna i zdolna Anna Korcz poświęciła nam chwilę podczas próby w Teatrze Capitol.
Patrycja Ceglińska: W spektaklu „Klimakterium 2” gra Pani bardzo temperamentną postać. Czy jest Pani taka też na co dzień?
Anna Korcz: Mówię z pełnym przekonaniem, że od urodzenia jestem niezwykle temperamentną osobą, ponieważ jestem mieszanką różnych nacji i sama ze sobą się często męczę. To nie jest takie fajne być taką silną, dlatego że ciągle uciekam, króliczek ciągle ucieka i króliczka ciągle trzeba gonić. Ja jestem trochę takim króliczkiem, ale to wcale nie jest takie przyjemne, bo jestem perfekcyjna, dokładna, sumienna, obowiązkowa , punktualna i to jest dla mnie tak strasznie męczące, ponieważ otaczający mnie świat wcale taki nie jest. A mnie się wydaje, że skoro ja taka jestem to wszyscy tacy będą czy muszą tacy być, a to w większości się nie zgadza.
Ten perfekcjonizm przeszkadza trochę w pracy?
Jeżeli się spotyka z prawdziwymi aktorami to nie, jak się spotyka z amatorami to tak. Proszę nie myśleć, że ja mówię o tym przedstawieniu. Ja mówię w ogóle o osobach, które grają w serialach, które nie mają pewnego rodzaju narzuconych obowiązków, umiejętności, kindersztuby itd. Natomiast ja bez tego nie umiem funkcjonować .
Zdaje sobie Pani sprawę, że jest bardzo hipnotyzująca na scenie?
Jest mi niezmiernie miło. Aż takich słów nigdy nie usłyszałam, ale rzeczywiście słyszę dużo komplementów. One sprawiają mi olbrzymią radość. Proszę mi wierzyć, ja jestem na co dzień matką, sprzątaczką, mamą robiącą zakupy, myjącą podłogi, odkurzającą, prasującą… Ja jestem normalną mamą, tzn. jestem czyściutka, pachnąca, pomalowana. Ja mam zawsze zrobione paznokcie, ktoś mi je tam robi, bo to jest element mojego zawodu. Jestem zawsze zadbana, ale w domu spotkałaby mnie Pani zawsze na sportowo ubraną, ze związanymi włosami, z błyszczykiem na ustach, jestem kucharką… Właśnie tak gotuje, że jestem cała poparzona.
Ale błyszczyk musi być!
Tak, błyszczyk musi być! Rzęsa musi być pomalowana i wypachniona też muszę być, bo to uwielbiam!
Zespół aktorów jest równie temperamentny. Zdarzają się ataki śmiechu, kłótnie?
Jestem znana z tego, że dla mnie najważniejszą w pracy jest druga osoba. Swoją pracę staram się zawsze wykonywać na 120%. Naprawdę bardzo poważnie podchodzę do wszystkiego co w życiu robię, a do zawodu jakby najbardziej, bo jestem odpowiedzialna za to, że ludzie zapłacili za bilety. Dlatego nie mogę pozwolić sobie na „żarty”. Natomiast nikt nie traktuje tych prób tak naprawdę poważnie, dlatego że jesteśmy tylko ludźmi i też w pracy chcemy mieć troszkę przyjemności. W związku z tym, jak się spotykamy to jest taki czas luzu, herbatka, kawka, ciasteczko, potem jest praca, potem przerwa. Oczywiście jak zdarza się taki moment, że trzeba spiąć przysłowiowe pośladki to przychodzi robota. W większości momentów ma być miło. Ma być miło, bo my wszystkie już jesteśmy dużo starsze od wszystkich Pań i nasze hormony już troszeczkę wolniej pracują. My już porodziłyśmy dzieci, które miałyśmy porodzić, już miałyśmy pewnie tych wszystkich mężczyzn, których miałyśmy mieć. Jesteśmy wyciszone, choć nie zawsze, bo klimakterium powoduje też, że kobieta jest taka bardzo nakręcona. Ale tolerancja już dała o sobie znać w dużej mierze. Tutaj forma pracy i uśmiech są dla mnie najważniejsze.
To tytułowe klimakterium jest jakimś przełomem w życiu kobiety?
(śmiech) Ja wiem, że nikt mi nie uwierzy, ale ja się śmieję, że ja jeszcze nie dojrzałam, a już przekwitłam. Ja takie typowe uderzenia gorąca miałam w wieku 6-7 lat i wtedy wszyscy w domu mówili: „O, dojrzewa troszkę wcześniej!”. Te wszystkie stany takiej nerwowości, uderzeń gorąca zostały do dnia dzisiejszego. Mi jest trudno powiedzieć czy nastąpił jakiś przełom. Szlag mnie trafia, bo lekarze moi mówią, że nie powinnam żadnych proszków brać, bo te które biorę to powinny mi wystarczyć, a mi nie wystarczają. Ja jestem tym przypadkiem jednym na milion, któremu wszystko się pomieszało.
Jest Pani dla szerszej publiczności znana głównie z serialu „Na Wspólnej”. Tam gra Pani przykładną matkę i żonę, bizneswoman. Czy rola w tym spektaklu to jest dla Pani miła odmiana?
Cudowna! Całe życie zawodowe marzyłam o tym, żeby móc się z siebie śmiać, tak oficjalnie. Żeby widz mógł powiedzieć: „O matko! Ona też jest i słaba, i ułomna i też ma gorsze dni”.
Trzeba mieć dystans do siebie?
A ciągle! Wszystkie role, w których jestem obsadzana są rolami kobiet silnych, zamożnych, temperamentnych, władczych i już mam tego po przysłowiową kokardkę. A ja będę niezmiernie szczęśliwa, jak widzowie się ze mnie pośmieją.
Czyli utożsamia się Pani z rolą?
Rozmawiała: Patrycja Ceglińska, fot. film.onet.pl, Katarzyna Chmura – Cegiełkowska