„Balet to mój sposób na życie” – wywiad
W życiu warto mieć pasje i fascynacje. Jedną z nich może być właśnie taniec. O swojej miłości do baletu opowie nam nasza czytelniczka – Sylwia. Co prawda swoje hobby odkryła dość późno, ale poświęciła mu się bez reszty.
Marta Nagórka: W dzieciństwie wiele dziewczynek marzy o tym, aby być księżniczką. Czy Twoim pragnieniem było zostać baletnicą?
Sylwia: Wychowałam się z dwoma starszymi braćmi. Byli moimi idolami. Starałam się ich we wszystkim naśladować, dlatego gardziłam sukienkami oraz zabawą lalkami. Wtedy nie potrafiłabym nawet powiedzieć, kim jest baletnica, a gdybym się dowiedziała, prawdopodobnie wzbudziłoby to we mnie podobne odczucia (śmiech). Zarówno bycie księżniczką, jak baletnicą nie odpowiadało moim dawnym pasjom. Pragnęłam zostać detektywem.
Co zatem sprawiło, że zainteresowałaś się baletem?
Muszę przyznać, że był to zupełny przypadek. Lubię oglądać filmy dokumentalne i dwa lata temu natknęłam się na Tańczyć w Teatrze Bolszoj.
Jakie refleksje wzbudzał w Tobie taniec klasyczny przed obejrzeniem filmu, a jakie tuż po? Oczywiście mam na myśli okres, kiedy przestałaś być małą dziewczynką.
Nie było żadnych refleksji przed (śmiech). Oczywiście żartuję. Uważałam, że balet jest strasznie nudną i sztuczną formą aktywności, ze względu na przybieranie dumnych póz, które sprawiają, że tancerze przypominają posągi, pozbawione twórczej ekspresji. Jednak bardzo się pomyliłam. Chociaż zainteresowanie baletem zaczęło we mnie kiełkować stopniowo. W trakcie oglądania filmu zafascynował mnie przede wszystkim ogromny wysiłek, który trzeba włożyć w taniec, aby wykonać jakiś ruch, z pozoru bardzo prosty.
Czyli to był moment, kiedy przestałaś odbierać balet jako coś sztucznego?
Dokładnie. Po pewnym czasie sama spróbowałam swych sił przy drążku. Samo stanie w prawidłowej pozycji wydawało mi się męczące, pomimo tego, że zawsze byłam dość aktywna fizycznie. Jeżeli coś jest trudne to trzeba w to włożyć dużo pracy i chęci. Balet to bardzo często krew, pot i łzy w sensie dosłownym. Jak mawia mój pedagog sztuczna jest w nim tylko technika. A samo jej opanowanie udaje się tylko tym, którzy kochają klasykę. Wymaga ona zbyt wiele poświęcenia i determinacji, aby było inaczej. Sam talent nie wystarczy. Chociaż na pewno wiele ułatwia.
Zatem dość szybko pokochałaś ten taniec?
Właściwie nie, raczej odbywało się to stopniowo. Tak jak wspomniałam, na początku pojawił się podziw. Odkryłam inne oblicze tego tańca. Fascynowało mnie również to, że w pewnym sensie jest on niebezpieczny. Wiadomo, zakazany owoc kusi. Chciałam odkryć jakie możliwości fizyczne kryje w sobie moje ciało. Balet to m. in. piruety i szpagaty w powietrzu. Istnieją takie pozycje w klasyce, że tancerz znajduje się na granicy ludzkiej wytrzymałości. Bohaterowie filmu Tańczyć w Teatrze Bolszoj opowiadali o swoich kontuzjach, widziałam pot spływający im z czoła i wtedy czułam autentyczny podziw i szacunek do tych ludzi. Jedna z głównych bohaterek, która teraz jest jedną z moich ulubionych solistek, opisywała swoje życie, ograniczenia dotyczące spotkań towarzyskich i wielogodzinne ćwiczenia, które wykonywała także w domu. Warto zaznaczyć, że miała wtedy 16 lat. Jednak jej wysiłek opłacił się. Obecnie jest jedną z bardziej cenionych artystek.
O kim dokładnie mowa?
O Natalii Osipovej.
Ile miałaś lat, kiedy po raz pierwszy stanęłaś przy drążku?
Miałam 19 lat. Był to okres, kiedy przyjechałam na studia do Warszawy. Pochodzę z niewielkiej miejscowości i uczęszczanie na zajęcia z baletu nie byłoby wcześniej możliwe. Z drugiej strony właśnie wtedy zaczęłam interesować się tańcem klasycznym. Było więc to pewne zrządzenie losu.
Nie uważasz, że to za późno? O ile się nie mylę, aby być baletnicą trzeba zacząć dość wcześnie…
Oczywiście masz rację. Maksymalna granica to 10 lat. Nie wiążę z baletem żadnych nadziei. Tańczę, bo lubię, sprawia mi to ogromną przyjemność. Taniec klasyczny jest również doskonałym sposobem na utrzymanie kondycji. Wymaga takiego skupienia i koncentracji, że ćwicząc zapominam o całym świecie, a kiedy wychodzę z zajęć czuję się odprężona i pomimo ogromnego zmęczenia jest we mnie jeszcze mnóstwo energii i pozytywnych emocji.
Jak wygląda lekcja tańca klasycznego?
Zachowanie w trakcie lekcji tańca klasycznego jest wytyczone przez dość sztywne formy. Po wejściu na salę baletową panuje zakaz rozmowy. Jedyną osobą, która może mówić jest pedagog. Oczywiście w praktyce różnie bywa (śmiech). Chociaż nie należy to do dobrego tonu. Nie wolno również przerywać ćwiczącym. Dotyczy to jednak osób z zewnątrz, które nie biorą udziału w ćwiczeniach. Na początku wszyscy wykonujemy rewerans, czyli ukłon. Następnie tworzymy kombinacje przy drążku, które potem powtarzamy na środku sali. Na końcu uczymy się skoków.
Z czym masz największe problemy?
Myślę, że z koordynacją ruchową. W balecie trzeba jednocześnie poruszać nogami, rękami i głową, a wzrok musi być skierowany w konkretny punkt, nie tylko ze względów estetycznych. Jest to konieczne m. in. przy wykonywaniu piruetów, aby nie zakręciło się nam w głowie. Oczywiście trzeba również pamiętać o prawidłowej postawie. Żeby jednak nie zniechęcić innych do tego tańca, powiem, że szybko wchodzi ona w krew i potem można się już skupić na innych elementach.
Czy dużo osób w Twoim wieku chodzi na balet? Jest wiele miejsc w Warszawie, które stwarzają takie możliwości?
Do mojej grupy na balet chodzi bardzo dużo osób, jednak po jakimś czasie przeważnie rezygnują. Taniec klasyczny jest trudny. Tak jak wspominałam wcześniej, trzeba go pokochać, aby być wystarczająco zmotywowanym do pracy. Wtedy przychodzą efekty. Wiem, że jest kilka szkół w stolicy, które oferują naukę dla osób dorosłych.
Chodzisz do teatru na przedstawienia czy bardziej skupiasz się na praktyce?
Zdecydowanie wolę sama tańczyć, aczkolwiek lubię też oglądać. W teatrze byłam na balecie dwa razy, ale mam nadzieję, że kiedyś będę robić to częściej. Mój plan dnia jest dość napięty: studia dzienne, praca i dwa razy w tygodniu, wieczorami chodzę na balet.
Masz swój ulubiony balet i solistkę?
Bardzo cenię sobie wspomnianą wyżej Natalię Osipovą, Gillian Murphy oraz Olgę Smirnovą. Jeśli chodzi o balet to lubię Don Kichota, Coppelię i Jezioro Łabędzie.
Nie uważasz, że balet jest niemodny? Dziewczyny przeważnie chodzą na zumbę…
Każdy powinien robić to, co lubi. Nie można kierować się modą. Taniec klasyczny jest dla mnie jedną z najprzyjemniejszych form spędzania czasu. Trudno mi sobie wyobrazić, że mogłabym przestać ćwiczyć.
Zatem sądzisz, że jest to jakiś sposób na życie?
Zdecydowanie!
Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała: Marta Nagórka