Zwykły, ludzki wybieg…
28 marca w Teatrze Stara Prochownia w Warszawie odbyła się premiera spektaklu „Wybieg”. Za granicą miała ona miejsce w Meksyku. Widowisko było hitem X edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Tańca Zawirowania. Po jego obejrzeniu trudno mi się temu dziwić. Elwira Piorun i Szymon Osiński zachwycili nie tylko swoim tańcem – wprowadzili do spektaklu również dużą dawkę humoru.
Chociaż przedstawienie trwało 50 minut miałam wrażenie, że minęła krótka chwila, a już wszyscy zaczęli bić brawo, trzeba było wstać i wrócić do rzeczywistości. Na czym polegał tak niezwykły urok spektaklu, skoro brało w nim udział tylko dwóch wykonawców, a za rekwizyty służyły wyłącznie deska klozetowa i odkurzacz?
Choreografię „Wybiegu” stworzyła Karolina Kroczak. Składał się na nań ciąg obrazów, który ukazywał archetypowe przedstawienia damsko-męskich relacji oraz wyrwane z kontekstu, przykładowe fragmenty historii związku kobiety i mężczyzny. W ich role wcieli się Elwira Piorun i Szymon Osiński.
Pierwsza ze scen każe odrzucić widzowi myślenie o związku jako partnerskiej relacji dwojga ludzi. Ukazuje jak prymitywne instynkty drzemią w każdym z nas, nasuwa skojarzenia z tresurą partnera, podporządkowywania go sobie według własnych oczekiwań. Dużo w tym fizyczności, wzajemnego dotyku, prymitywnego pierwiastka. Dominują dosadne gesty i pozy. Człowiek zostaje przyrównany do zwierzęcia, które robi to, czego się od niego oczekuje. Kolejny obraz przedstawia związek, w którym kobieta pełni bardziej rolę matki, a jej mężczyzna dziecka. Tancerka tuli do siebie partnera, kołysze go w ramionach, kładzie go na sobie ułożonego w pozycji embrionalnej.
Następna część przedstawienia wywołała salwy śmiechu pośród widzów – zapewne dlatego, że składała się na nią scena, która często ma miejsce w naszych domach. My kobiety mamy różne wybiegi na to, aby wymusić na mężczyźnie to, czego pragniemy. Płacz jest chyba najskuteczniejszym sposobem, ale bywa również tak, że wykorzystywany z premedytacją i zbyt często przestaje działać, staje się irytujący, a partner stara się przed nim ukryć. Ucieczka w tym przypadku to nie tylko jego broń, ale także rodzaj wybiegu.
Najbardziej dynamiczna scena rozegrała się przy dźwiękach I Need a Hero Bonnie Tylor. Muzyka wprowadziła bojowy nastrój. Słowa piosenki mówiły o niespełnionych marzeniach, poszukiwaniach księcia z bajki, które nie wytrzymały zderzenia z codziennością. Owa codzienność stanowi zarazem przedmiot walki – symbolicznie i dosłownie. Mężczyzna w swojej dłoni dzierży tarczę, której rolę pełni deska klozetowa, a kobieta wymachuje rurą odkurzacza niczym mieczem. Obraz ten posiada ambiwalentny charakter. Z jednej strony bawi do łez, z drugiej wywołuje smutek, rozczarowanie. Śmieszy użycie takich przedmiotów jak deska klozetowa i odkurzacz, ale scena ukazuje również, że mężczyzna, który miał być księciem na białym koniu, okazuje się zwykłym facetem, z którym często trudno wytrzymać. Tancerka jest w tym obrazie dominą, która wszystko (nawet odkurzacz, do którego zwraca się jak do psa) stara się sobie podporządkować. Inne sztuczki, które stosuje to kuszenie własnym ciałem.
Uwagę szczególnie przykuwa jeszcze jedna ze scen. Być może została ona zainspirowana elementami z życia prywatnego wykonawców. Przedstawia relacje pomiędzy kobietą i mężczyzną, którzy tworzą parę taneczną. Obraz ukazuje jak ćwiczą układ choreograficzny. Tancerz jest postacią dominującą, krzyczy, wymachuje rękami, przytłacza partnerkę. Fragment spektaklu jest bardzo ciekawy również ze względu na wykorzystanie elementów techniki baletowej. Mogliśmy podziwiać m. in. arabesque – pozę inspirowaną motywami orientalnymi, sissonne, czyli skok z dwóch nóg na jedną oraz pirouette.
Tanecznie było dużo unoszeń, kontaktu z podłogą, dotyku, gestów przerysowanych. Muzyka to przede wszystkim: Bryan Adams, Bonnie Tyler, Greg Haines, Byetone, Black.
Choć wszyscy, którzy wychodzili ze spektaklu mieli na ustach uśmiech, trudno zaprzeczyć, że sztuka sama w sobie śmieszną nie była. To opowieść o trudnych relacjach damsko-męskich, o zatracaniu własnego „ja” w obliczu oczekiwań drugiej osoby, o braku zaufania między ludźmi, którzy powinni być sobie najbliżsi. Styl życia i związana z nim presja powodują, że każdy człowiek stara się iść po linii najmniejszego oporu – czuć się dobrze stosując wybiegi, gdyż tak jest najłatwiej. To taka smutna prawda naszych czasów…
Marta Nagórka