Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.

Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.

Dla jednych jest to jedynie „moda na bycie ekologicznym”, dla innych prawdziwy styl życia. Jedni mówią: „nie segreguję, bo to nie ma sensu”, a inni opowiadają, dlaczego warto to robić. Jedna grupa ludzi co chwilę kupuje nowe rzeczy, a druga je naprawia albo nadaje im drugie życie. Do tej drugiej grupy należy Julia Wizowska, autorka bloga Na nowo śmieci, a także książki „Nie śmieci”, która niebawem będzie miała swoją premierę. O książce, ale przede wszystkim o historii ze śmieciami i recyklingiem porozmawialiśmy w wywiadzie z Julią Wizowską.

Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.
Fot. Julia Wizowska

Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.

Małgorzata Gogut: Przez długi czas zajmowałaś się dziennikarstwem społecznym, Twój głos można było słyszeć w Radiu WWW, masz na swoim koncie dwie książki reportażowe napisane z dziennikarzem Dużego Formatu, Grzegorzem Szymanikiem. Teraz jednak jesteś bardziej kojarzona z recyklingiem i ruchem „zero waste”. Jak doszło do tej dość radykalnej zmiany zainteresowań? 

Julia Wizowska: Gdyby ktoś mi powiedział, że tak bardzo zmieni się moje życie w ciągu tych kilku lat – nie uwierzyłabym. W tym „poprzednim życiu” oprócz dziennikarstwa społecznego, podróżniczego czy ekonomicznego, podejmowałam również tematy związane z konfliktami zbrojnymi. Odwiedzałam kraje i regiony, w których było coś się działo: Arabska Wiosna, Majdan w Kijowie, Czeczenia po wojnie. Aż w końcu razem z Grześkiem wylądowaliśmy w Doniecku. To był koniec 2013 roku – za chwilę wybuchła tam wojna, a my wracaliśmy na Donbas, zbierając materiał do jednej z tych reportażowych książek, „Po północy w Doniecku”. Dwa lata później, gdy odbyliśmy ostatnią podróż do ogarniętego wojną Doniecka, ja wiedziałam, że nie chcę już wracać do zawodu. Nie wiedziałam jeszcze, czym będę chciała się zajmować – chwilowo potrzebowałam przerwy, by się wyciszyć. A że w tym samy czasie – to był rok 2015 – tylko kilka miesięcy wcześniej, wzięliśmy z Grześkiem ślub, to postanowiłam trochę upiększyć nasze mieszkanie. Zmienić lokum ciągle wiecznie nieobecnych ludzi w dom dla rodziny. Wróciłam do prac manualnych – szycie, dzierganie i szydełkowanie uspokajało mnie, pozwalało się odstresować po doświadczeniach wojennych, były niczym medytacja. A z drugiej strony dawały drugie życie niepotrzebnym rzeczom: na przykład stare prześcieradło przerobiłam na włóczkę, z której wykonałam pokrowce na pufy, z niechcianych już koszul uszyłam poszewki na jaśki, z innej włóczki z recyklingu – dywanik. Aby dzielić się tymi pomysłami, założyłam bloga Na nowo śmieci, mając nadzieję, że przeróbki jeszcze kogoś zainspirują. I faktycznie, tak się stało – coraz więcej ludzi zaglądało na bloga, a mnie coraz bardziej pochłaniał temat śmieci. Do stricte rękodzielniczego charakteru przeróbek doszedł aspekt ekologiczny – bo ratuję jakiś przedmiot przed wyrzuceniem – a potem powoli ograniczanie odpadów, styl życia zero waste i gospodarka komunalna.

Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.
Fot. Julia Wizowska

Jak to jest z tym sortowaniem?

Małgorzata Gogut: Zacznijmy może od recyklingu i sortowania śmieci, czyli bolączki naszego kraju, bo przecież mówi się, że „wszystko i tak trafia do jednej śmieciarki”. Jak tłumaczysz swoim rozmówcom, że się mylą i że warto jednak śmieci sortować?

Julia Wizowska: Mit jednej śmieciarki jest moim „ulubionym”. 🙂 Tak mocno zakorzenił się w powszechnej świadomości, że mogę przytaczać argumenty, opowiadać, że samochody mają wewnątrz komory, które oddzielają od siebie różne rodzaje odpadów, tłumaczyć, że są harmonogramy odbiorów, więc we wtorki śmieciarka zabiera na przykład szkło, a w środy papier, radzić, że zauważone nieprawidłowości należy zgłaszać do gminy lub miasta – więc mogę robić to wszystko, a w odpowiedzi usłyszeć: eeee, bo mój szwagier widział, jak jak śmieciarka to wszystko miesza. Takie sytuacje się zdarzają, na szczęście rzadko. O wiele częściej mam do czynienia z ludźmi, którzy są ciekawi, co dzieje się z odpadami dalej, jak należy je segregować, co gdzie wrzucić, by ułatwić sortowanie na późniejszych etapach. Cieszy mnie, że się interesują tym, że chcą wiedzieć. 

Małgorzata Gogut: Skoro już rozmawiamy o sortowaniu śmieci, to powiedz proszę naszym czytelnikom, jakie śmieci powinny trafiać do jakiego pojemnika.

Julia Wizowska: Żeby to było takie łatwe… Czasem żartuję, że z segregacji odpadów można się doktoryzować. Bo generalnie zasady są takie, że do żółtego pojemnika wrzucamy plastik i metal, do niebieskiego – papier, do brązowego – odpadki biodegradowalne, do zielonego szkło, a pozostałe nienadające się do recyklingu śmieci – do czarnego kosza. Tyle że nie wszędzie pojemniki są akurat w takich kolorach. Na moim osiedlu na przykład kontenery są czerwone, różne mają tylko naklejki z rodzajem odpadu. No i nie wszystkie zasady są zrozumiałe i oczywiste. Logicznym wydaje się, że opakowanie, które nazywamy „kartonikiem” po soku albo mleku wyrzucamy do papieru – przecież to karton! Ale nie, w rzeczywistości to opakowanie wielomateriałowe, które oprócz papieru zawiera też folię i aluminium, więc powinno trafić do kosza na metal i tworzywa sztuczne. Abo weźmy kontener na szkło. W powszechnym przekonaniu szkłem są również okulary, naczynia żaroodporne, szyby okienne, ale nie wolno ich wrzucać do zielonego kosza, bo to zupełnie inny rodzaj szkła. Do kontenera na szkło dajemy wyłącznie szkło opakowaniowe, czyli butelki, słoiki, także po kosmetykach i perfumach. Wyłącznie opakowania – warto o tym pamiętać. Mieszkańcy pytają też często, dlaczego do kosza na bio nie wolno im wyrzucać mięsa ani kości. Żałuję, że nie zawsze na te pytania uzyskują odpowiedzi, bo kiedy wiedzą, po co i dlaczego segregują, wtedy chętniej to robią, widzą w segregacji odpadów sens. 

Małgorzata Gogut: No dobrze, jeśli chce się być eko, trzeba mieć w domu kilka pojemników. Tylko jak je zmieścić? Jakie masz sposoby i rady na umieszczenie w domu odpowiedniej ilości pojemników na śmieci?

Julia Wizowska: Przede wszystkim zamienić jeden duży kosz na kilka małych. Zamiast 40-litrowego wiadra „na wszystko” postawić cztery 10-litrowe pojemniki na poszczególne rodzaje odpadów. I po prostu częściej je wynosić. Inna sprawa, że zwyczajowo stawiamy kosze w kuchni. Pojawiają się więc tłumaczenia: nie mam jak segregować śmieci, bo w małej kuchni nie mam na nie miejsca. Ale zaraz… przecież oprócz kuchni mamy w mieszkaniu inne pokoje. Wiadomo, że pojemnik na bio wygodnie trzymać w kuchni, bo tam pojawiają się obierki, ale to nie musi być brzydki kosz pod zlewem, tylko ozdobny pojemnik na blacie lub parapecie. Może od dawna nie używana waza na zupę? Kosz – a może koszyk wiklinowy – na papier da się ulokować gdzieś bliżej biurka: w gabinecie do pracy albo w pokoju dziecięcym. A pojemnik na szkło – w szafie w przedpokoju. Odejdźmy od utartych schematów.

Małgorzata Gogut: Mówisz też, że żeby nie było tak trudno z tymi śmieciami, należy… śmiecić mniej. Jakie masz na to rady?

Julia Wizowska: Od osób, które zajmują się recyklingiem wielokrotnie słyszałam, że najłatwiej przetworzyć śmieci, które… nie powstały. Na początek warto zacząć od najprostszych rzeczy. Jak choćby własna torba na zakupy. Dzięki temu unikniemy jednorazowych reklamówek i zaoszczędzimy, bo przecież plastikowe siatki kosztują. Możemy brać kawę na wynos do własnego kubka i dzięki temu w wielu kawiarniach płacić mniej. Możemy pić wodę z kranu – w Polsce jest ona zdatna do spożycia i w wielu przypadkach ma taki sam lub lepszy „skład” niż woda butelkowana. To są najprostsze przykłady. Zachęcam też, by jak najdłużej używać tego, co mamy: wykorzystywać ponownie, naprawiać, przerabiać, nadawać nową funkcję. 

Małgorzata Gogut: Czy cała Twoja codzienność jest związana z zasadą „zero waste”, czy nawet Tobie, specjalistce, zdarzają się jakieś „wpadki”?

Julia Wizowska: Pewne rzeczy są już dla mnie naturalne. Gdy opowiadam komuś, że mam tylko sześć par butów – w ogóle, na wszystkie okazje i pory roku – ludzie się dziwią. A po prostu nie potrzebuję więcej. Tak samo z ubraniami. Kupuję je wyłącznie z drugiego obiegu, nowe mam tylko skarpety i bieliznę. Tych ubrań też mam bardzo mało. Mi to bardzo pasuje, bo nie tracę czasu na zastanawianie się, w co się ubrać. Torbę na zakupy mam zawsze przy sobie. Nawet nie muszę pamiętać, by ją spakować, to się już dzieje automatycznie, poza świadomością. Noszę przy sobie kubek termiczny. Poruszam się komunikacją publiczną i odłączam od prądu nieużywane urządzenia – bo inaczej to też jest śmiecenie, choć mniej widoczne.

Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.
Fot. Julia Wizowska

Jak mniej śmiecić w święta?

Małgorzata Gogut: Zbliżają się święta, a więc czas rozpusty i produkowania ogromnej ilości jedzenia, która często później ląduje w śmieciach. Czy możesz podpowiedzieć naszym czytelnikom, jak zaplanować świąteczne potrawy, aby ich później nie wyrzuca?

Julia Wizowska: Od listy. Listy zakupów, ale też listy obecności na świętach. Nie ma sensu gotować dla pułku wojska, jeśli przy stole usiądzie pięć osób. Możemy też podzielić się obowiązkami: ktoś przyniesie ciasto, inny – miseczkę sałatki, trzeci – garnek zupy. Każdy po jednej potrawie i już mamy umiar na stole, bo ciasto mamy jedno zamiast trzech, a sałatki dwie zamiast pięciu. Jeśli jednak coś nam zostanie, to warto nadwyżki żywności przekazać w ramach różnych akcji świątecznych.

Małgorzata Gogut: Skoro już przy świętach jesteśmy… Poza tym, że doradzasz, jak żyć zgodnie z zasadą „zero waste” i mówisz wszystkim i wszędzie o śmieciach, prowadzisz również różnego rodzaju warsztaty. Na Twoich kanałach można również znaleźć proste tutoriale dotyczące rzeczy, które można zrobić samodzielnie albo dla kogoś w prezencie, na przykład lampkę z butelki. Co jeszcze można zrobić samemu, co mogłoby być dobrym prezentem pod choinkę?

Julia Wizowska: O matko! Można byłoby wymieniać i wymieniać. Ale może po prostu podam przykład z autopsji. Mamy z Grześkiem tradycję samodzielnego wykonywania prezentów świątecznych. To może być cokolwiek. Pojawiały się już więc domowej roboty kosmetyki, dziergane ubrania na zimę, notatnik oprawiony w skórę, znalezioną na targu staroci. Ale była też piosenka, którą Grzesiek dla mnie napisał i zaśpiewał, grając na gitarze. Wspaniały prezent! Najlepszy jaki dostałam, a przecież nie był nawet namacalny. 🙂

Nie śmieci

Małgorzata Gogut: Wiemy już, że napisałaś także książkę o „zero waste”, czyli jednak zostały w Tobie jakieś zapędy reporterskie. O czym właściwie możemy w niej przeczytać?

Julia Wizowska: No właśnie opowiadam między innymi o tym, co dzieje się z odpadami po tym, jak wyrzucimy je do kosza. Odwiedzam różne zakłady przetwarzania, recyklingu i odzysku – przyglądam się procesom i opisuję, odpowiadając jednocześnie na pytania, czy jest sens segregować śmieci, jak wygląda recykling w Polsce, dlaczego płacimy tak dużo za wywóz odpadów. Rozwiewam też bardzo dużo mitów na temat ekologicznego stylu życia, opowiadam, dlaczego nie wszystkie produkty promowane jako „eko” rzeczywiście są przyjazne dla środowiska. Rozmawiam o tym z ekspertami. Ale „Nie śmieci” – bo taki tytuł nosi książka – to połączenie literatury faktu z poradnikiem. Więc z jednej strony jako reporterka przedstawiam, jak wygląda sytuacja po drugiej stronie kosza, a z drugiej, doradzam między innymi jak marnować mniej jedzenia, jak kupować ubrania, by posłużyły nam bardzo długo, gdzie przekazywać gruz i odpady niebezpieczne z naszych domów. 

Małgorzata Gogut: Druk także był „oszczędny”, czyli z zachowaniem zasad „zero waste”?

Julia Wizowska: Tak, zależało mi na tym, by książka była przyjazna dla środowiska najbardziej jak się da. I to jest ciekawe: „Nie śmieci” opowiada o drugim życiu odpadów, a jednocześnie reprezentuje sobą to drugie życie śmieci, bo została wydrukowana na papierze z recyklingu. Format wybrałam taki, by jego produkcja generowała jak najmniej ścinków. W rezultacie książka jest większa i szersza niż standardowo. Zamiast zdjęć ze względów ekologicznych są w środku minimalistyczne rysunki – są one nie tylko estetyczne, ale i praktyczne. To też było dla mnie ważne, by maksymalnie wykorzystać papier. A do tego drukarnię wybrałam bliżej siebie, by transport wydrukowanych egzemplarzy generował mniej CO2.

Małgorzata Gogut: Planujesz drugą jej część?

Julia Wizowska: Na razie planuję zrealizować wszystkie zamówienia i odpocząć. 🙂 Książkę wydawałam samodzielnie, co było bardzo ciekawym, rozwijającym, ale jednocześnie bardzo wyczerpującym doświadczeniem, bo moja rola nie skończyła się z chwilą napisania książki, tylko byłam obecna na każdym etapie jej powstawania, a potem dystrybucji. Więc biorę urlop świąteczno-noworoczny. A potem zobaczymy!

Na nowo śmieci. Wywiad z Julią Wizowską.
Fot. Julia Wizowska

Julia Wizowska – współautorka dwóch reportaży: „Po północy w Doniecku” oraz „Długi taniec za kurtyną”. Jest „babką od śmieci” – prowadzi poczytnego bloga Na nowo śmieci, na którym edukuje, co należy zrobić z jakim rodzajem odpadów. Aktywnie działa w social mediach (Facebook, Instagram) i dokłada wszelkich starań, by wiedza, którą przekazuje swoim odbiorcom była jak najbardziej rzetelna. Dlatego zanim coś powie – sprawdza. Prezentuje tutoriale DIY skupione na tym, by używać rzeczy, które już posiadamy i nadawać im drugie życie. W grudniu premierę będzie miała jej książka zatytuowana „Nie śmieci” – publikacja o drugim życiu rzeczy oraz odpadach. Książkę już teraz można zamawiać w przedsprzedaży na tej stronie

1 KOMENTARZ

  1. Wszystko to bardzo pięknie ale jak się to ma do sytuacji kiedy punktu skupu makulatury nie przyjmuja kartonów bo nie stać ich na dopłaty do recyklingu. Przyjmowane są jeszcze tylko gazety i to 15 groszy za kilogram. Jak zrobić zakupy bez wszędobylskiego plastiku, to niełatwe.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ