OdNOWionA Bartosiewicz

edyta sporteuro - Kopia 2 - KopiaPiętnaście długich lat kazała na siebie czekać. To cała muzyczna epoka. I kiedy dziś słucham jej nowego „dziecka” mam wrażenie, że dla niej zatrzymał się czas. I to bardzo dobrze o niej świadczy. Parafrazując klasyka: „Jeśli ktoś zapyta mnie, czy warto było tyle czekać, odpowiem: bardzo warto”. Edyta Bartosiewicz (wreszcie) powraca z albumem „Renovatio”.

Polska muzyka w znacznej części sięgnęła jądra ziemi i nic się nie stanie, jeśli wybuchnie i zniknie. Ale od czasu do czasu pojawiają się perełki, które przywracają wiarę w rodzimy rynek fonograficzny. Ania Dąbrowska, Monika Brodka, ostatnio Mela Koteluk. Są też artyści, na których albumy zawsze czeka się z takim samym niepohamowanym wytęsknieniem. Kasia Nosowska, Kasia Kowalska, Renata Przemyk. Ale żadna z tych wokalistek nie zniknęła u szczytu sławy i na żadną z nich fani nie musieli tak długo czekać…

W 1998 roku Edyta Bartosiewicz wydała album „Wodospady”. Nikt wówczas nie przypuszczał, że po dobrze przyjętym wydawnictwie wokalistka zniknie i zamilknie na 15 lat. Jasne, pojawiała się gościnnie w różnych projektach, m.in. w nagranej w duecie z Krzysztofem Krawczykiem piosence „Trudno tak”, ale miłośnicy jej talentu spodziewali się czegoś więcej. Płyty, pełnej studyjnej płyty.

Przedłużająca się nieobecność artystki wywołała falę plotek o jej rzekomej depresji czy wypaleniu. Okazało się jednak, że pierwsza wersja materiału była gotowa już na początku XXI wieku, jednak Bartosiewicz nie była zadowolona ze swojego wokalu. Do studia ponownie weszła dopiero na początku ubiegłego roku. Tym razem wreszcie ukończyła nagrywanie, czym 24. kwietnia br. podzieliła się ze swoimi fanami na profilu facebookowym: (…) To moment dla mnie wyjątkowy. Mogę w końcu podzielić się z Wami czymś dla mnie naprawdę ważnym. Siedzę w domu i słucham tego, co wydarzyło się w studio. 13 zgranych numerów.. Cała płyta. Najpiękniejsza, jaką kiedykolwiek nagrałam. Czuję wzruszenie i coś, czego nie umiem jeszcze nazwać… Dziękuję Wam za wszystko, za to, że nigdy we mnie nie zwątpiliście, tak jak ja nie zwątpiłam nigdy w siebie (…). Dziś, 1. października, możemy oficjalnie poznać efekty tej pracy. Do sklepów trafił krążek „Renovatio”.  

Już pierwsze dźwięki otwierającej album „Pętli” zdają się krzyczeć: „Pozostałam sobą!”. To wciąż ta sama Edyta, która urzekała swoją delikatnością i wrażliwością. Im dłużej trwa płyta, tym mocniej przekonujemy się, że Bartosiewicz postanowiła trochę poeksperymentować z brzmieniem. „Italiano” to utwór „pod nóżkę” z niebanalnym tekstem. „Cień” uderza mocnym basem i iście hip-hopowym podkładem z subtelnym wokalem. Na początku przypomina trochę „Killing me softy” Fugees, a dalej Alanis Morissette czy Skin. Tytułowe „Renovatio” rozpoczynają mocne riffy, jest dynamiczne i radosne. Od razu skojarzyło mi się z utworem „Starcrossed” grupy Ash (co bynajmniej nie jest zarzutem). „Madame Bijou” przenosi nas do zadymionej knajpy, a „Żołnierzyk” w bajkowo-senną scenerię. Na albumie znalazła się również dobrze znana „Niewinność”, choć w nieco zmienionej aranżacji. Jest szybsza w refrenach, żywsza, bardziej dynamiczna, niekiedy elektroniczna.

Łącznie na krążek trafiło 13 utworów. Oprócz kilku zaskakujących muzycznych rozwiązań, w warstwie tekstowej to wciąż ta sama Edyta Bartosiewicz, którą pamiętamy z takich piosenek jak „Tatuaż”, „Koziorożec” czy „Opowieść”. Mądra, niebanalna, nienachalna. Prosta, ale urzekająca. Delikatna i wrażliwa. Taka, jaką pokochały rzesze fanów.

Tak nagle zniknęła, bez pożegnania słów. Po jej powrocie nic nie jest już takie, jakie było kiedyś. Prawie nic. Na szczęście kiedy świat poszedł dalej, ona zatrzymała się i postanowiła podzielić się swoim światem z innymi. Jej powrót to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejszych, muzycznych wydarzeń tego roku.

Krzysztof Sobczak, fot. barock.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ