Vogue Poland?!

Najważniejszy magazyn modowy na świecie. Najlepsze sesje zdjęciowe, najwybitniejsi fotografowie i modelki, a przede wszystkim projektanci – mistrzowie, najnowsze trendy oraz ubrania, o których przeciętny śmiertelnik może tylko pomarzyć. Czy ukaże się polska edycja „biblii mody”?

 voguelife4style

Vogue. Magazyn wydawany w 21 krajach na całym świecie. Lista państw jest długa: Australia, Brazylia, Chiny, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Indie, Japonia, Korea Południowa, Meksyk, Niemcy, Portugalia, Rosja, Stany Zjednoczone, Tajwan, Tajlandia, Wielka Brytania, Włochy i Turcja od 2010 roku. Nasz kraj nie przystąpił do zaszczytnego grona państw, które mogą się poszczycić najważniejszym modowym pismem. Mimo wszystko doczekaliśmy się polskiego Harper’s Bazaar, czyli magazynu o profilu nastawionym na podobnego czytelnika. Z pierwszej okładki polskiego Harper’s Bazaar spod różowego daszka kapelusza spoglądała na nas Małgosia Bela. Historyczny debiut nastąpił w marcu 2013 roku. Jak długo gazeta zostanie na rynku? Marquard Media wydawca Harper’s Bazaar, musi przyznać, że tytuł ma najgorsze notowania czytelności spośród magazynów, które kieruje do kobiet. Tytuł osiąga czytelność na poziomie  197 233. Dla porównania Cosmopolitan przyciąga 789 186 czytelniczek, Joy – 786 965, a najbardziej zbliżona tematycznie Hot Moda 253 490 (choć oba magazyny łączy tematyka modowa to różnią się diametralnie jakością treści). Od razu nasuwa się pytanie dlaczego tak jest?

Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o…

Polski Harper’s Bazaar ma najlepsze zdjęcia modowe na polskim rynku, dobry dział o sztuce i kulturze, w środku znajdziemy też ciekawe wywiady. Jaka jest więc grupa docelowa gazety? Opis na stronie wydawnictwa wywołuje na mojej twarzy lekko ironiczny uśmiech: „Harper’s Bazaar to pismo dla „dobrze ubranych kobiet o dobrze ubranym umyśle”. Równie zainteresowanych najświeższymi informacjami o trendach w modzie i urodzie, jak rozmowami z ludźmi, którzy tworzą najlepsze w swej dziedzinie dzieła i należą do kulturalnej i artystycznej elity współczesnego świata. Czytelniczka Harpersa to kobieta, która chce być dojrzała intelektualnie i emocjonalnie – a młoda duchem i ciałem.”. Po tak bujnym, pięknie podkolorowanym opisie trzeba się zastanowić dla kogo naprawdę są treści zamieszczone w magazynie. Torebka Chanel za 15 tysięcy, espadryle od Caroliny Herrery za 2 tysiące czy sukienka Dolce&Gabbana, kosztująca tyle co samochód prosto z salonu to nie ubrania na polską kieszeń. Niestety. Tutaj pojawia się problem w odniesieniu do Vogue. Polska edycja nie miałaby wielu czytelników, tym bardziej, iż Harper’s Bazaar kosztuje 11,90zł, a cena zagranicznego wydania „modowej biblii” waha się w zależności od kraju oraz liczby stron w granicach 40-50zł. Ile znalazłoby się osób, które lekką ręką wydałyby taką kwotę na magazyn? Garstka. Grupy docelowej brak. Wysnuta teza nie jest bezpodstawna. Mały popyt na Vogue’a widać na przykładzie zainteresowania zagranicznymi edycjami gazety. W Empiku można znaleźć wydania Vogue z 2012 roku, które delikatnie pokrywa kurz. A użycie przeze mnie słowo „delikatnie” jest eufemizmem. Idąc dalej za wątkiem ekonomicznym, należy mieć na uwadze, że Vogue to ok. 50% reklam. Nie byle jakich oczywiście, bo największych domów mody. Powierzchnia reklamowa w „modowej biblii” kosztuje sporo – na zamieszczenie reklamy o wielkości jednej strony trzeba przeznaczyć około 615 000 zł. Właśnie w rynku reklamowym możemy dopatrywać się szansy na rodzimego Vogue’a. Wielkie modowe koncerny „dofinansowałyby” wydawcę, który mógłby przeznaczyć pieniądze na doskonalenie magazynu pod względem jakości, widocznej np. w sesjach modowych czy pracy dziennikarzy. Pojawia się kolejne pytanie – po co reklama skoro nie ma odbiorców? Nie jesteśmy w kręgu najbogatszych państw, co pokazują m.in. zarobki, styl życia, ilość środków przeznaczanych na kulturę oraz sztukę. Nasza średnia krajowa wynosi około 3900 zł brutto, dla porównania w Niemczech i Wielkiej Brytanii, gdzie ukazuje się Vogue – 14 000 zł. Macie wśród znajomych koleżanki, które widząc najnowszy model Chanelki wsiądą w samochód by wybrać się do najbliższego butiku na ulicę Kurfürstendamm 188 w Berlinie? Ja nie. Wśród polskich gwiazd i celebrytów także na próżno szukać grupy docelowej luksusowych marek. Najczęściej nie kupują kreacji znanych domów mody na wielkie wyjścia – wypożyczają je.

Nadzieja matką polskich wydawców

Rynek jednak nie traci nadziei, iż możemy doczekać się rodzimej edycji. G+J Polska to wydawca pism luksusowych, jak Gala, Glamour oraz tych, jakby to najdelikatniej ująć… „mniej luksusowych”. Cóż, aż chce się powiedzieć – jaki kraj, taki luksus. Pomińmy jednak przepych w kontekście naszego rynku i przejdźmy do meritum. W 2011 roku Agnieszka Doleżych, ówczesna wydawczyni G+J Polska udzieliła ciekawego wywiadu portalowi wirtualnemedia.pl. Ujawniła, że spółka pod której była skrzydłami ma prawo pierwokupu licencji na polską edycję Vogue’a, a plany wprowadzenia na rynek tego tytułu ciągną się od przełomu lat 2007/2008. Kończąc wypowiedź dodała, że „Vogue się w Polsce pojawi, kiedy nadejdzie właściwa pora”. Jak widać nie nadeszła.

Z drugiej strony – gdybyśmy powiększyli grono państw z własną edycją Vouge’a, oczy całego modowego świata skierowałyby się na Polskę. Ponieślibyśmy porażkę, gdyby okazało się, iż nasze wydanie nie utrzyma się na rynku. Skoro już marzymy – jaka byłaby nasza edycja „modowej biblii”? Włoska ma najlepsze zdjęcia, amerykańska to legenda związana m.in. z Anną Wintour, niemiecka jest za to zachowawcza. Polska? Wszystko zależałoby od redaktor naczelnej. Pewne jest, że nie miałaby łatwo…

Daria Sekula

ZOSTAW ODPOWIEDŹ