Niespodziewany hejt na mamę Ani Przybylskiej! Dlaczego?

Anna Przybylska miała wystąpić w teatrze! W kogo miała wcielić się aktorka?

Anna Przybylska zwracała uwagę niezwykłą urodą oraz zdolnościami aktorskimi. Gwiazda fantastycznie wcieliła się w postać Nataszy McCormak w filmie „Sęp”. To właśnie wtedy zrodził się pomysł, aby aktorka zagrała w teatrze. Jaka rola była dla niej najlepsza?

Anna Przybylska miała zagrać w teatrze!

Anna Przybylska zyskała popularność dzięki roli policjantki Marylki w serialu „Złotopolscy”. W kinie pierwszy raz pojawiła się w filmie „Ciemna strona Wenus” w roli Suczki. W 2012 roku zagrała w filmie „Sęp”. To właśnie wtedy zrodził się pomysł, aby aktorka została gwiazdą teatru. Reżyserzy uznali, że najlepszy będzie dla niej monodram na podstawie wątków autobiograficznych.

„Rzadko się zdarza, żebyśmy byli tak zgodni. Pomysł się zrodził po wysłuchaniu jej fenomenalnie śmiesznych opowieści z życia, którymi bawiła nas często podczas przerw w kręceniu filmu. Byliśmy pewni, że to wspaniała aktorka, ale trzeba poszukać formy, w której się odnajdzie. Nie chcieliśmy jej skrzywdzić – przecież nie miała teatralnego doświadczenia, scena to zupełnie inny żywioł niż plan filmowy. Mieliśmy diament, który trzeba było mądrze oszlifować. Uznali, że najlepszy będzie monodram, trochę w stylu dopiero raczkującego w tamtym czasie u nas stand up-u. Miał napisać go profesjonalista, ale na podstawie autobiograficznych opowieści Ani” – mówił reżyser Eugeniusz Korin.

Prawdziwa profesjonalistka

Anna Przybylska, jak wielu innych aktorów, marzyła o tym, aby zagrać w teatrze. W filmie można ukryć niedoskonałości w warsztacie, ale na scenie widać już wszystko. Zagranie siebie jest trudnym zadaniem, a dodatkowo trzeba słuchać uwag reżysera. Aktorka chciała, aby to Krzysztof Jaroszyński zajął się pisaniem scenariusza.

Ania, jak wielu aktorów filmowych, marzyła, by spróbować sił na scenie. To ma być dla nich test i dowód, że są w pełni profesjonalistami. Bo kamera, montaż pomagają ukryć rzemieślnicze braki. Na scenie wszystko widać jak na dłoni. Ale te obawy w przypadku Ani były nieuzasadnione. Ona grała całą sobą, a jej prywatność mogłaby być tylko atutem. Nikt nie oczekiwał przecież od Przybylskiej, żeby była na scenie Budzisz-Krzyżanowską. Zresztą po co? Granie siebie to wystarczające wyzwanie. Musisz zagrać sprawę, o której mówisz, odtworzyć w sobie towarzyszące jej emocję, konkretną frazę, zadanie, które – choć to o twoim życiu – ustawia ci reżyser. To dyscyplina, czasami precyzyjna jak matematyka. Ania zaproponowała, że monodram napisze scenarzysta Krzysztof Jaroszyński, którego Ania znała z Daleko od noszy. Choć do podpisania umowy nie doszło, Jaroszyński jednak i tak zaczął pisać – mówił Michał  Żebrowski.

—————————————————————————————————–

Źródło zdjęć: www.facebook.com/Anna Przybylska

1 KOMENTARZ

  1. Czytam książkę i się nad nią rozpływam. Bardzo się jej lektury bałam, ale wiele oczekiwań ona spełniła… Przedstawia ona Anię jako ciepłą osobę która szalenie kochała zawód, który uprawiała. Moje ulubione fragmenty dotyczą zakulisowych historii m.in. o jej kolegach z planu, śmiesznych wpadkach. Nie raz wzruszyłam się do łez. Warto kupić dla mamy albo przyjaciółki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ